+++
Oszustwo Katastrofy Smoleńskiej
10
kwietnia 2010
Dowody
oszukańczej inscenizacji - ręcznego ułożenia -podrzuconych fragmentów
wraku
samolotu TU-154M. Uwagi pośrednie.
(ciąg
dalszy; „Samolot bliźniak” oraz „Katastrofa, której nie było”)
Cześć
Druga- porównanie uszkodzeń TU-154M w innych katastrofach
z
uszkodzeniami wraku smoleńskiego.
(kontynuacja; Oszustwo Katastrofy Smoleńskiej 100821)
Http: //zamach.eu/100821%20Oszustwo%20katastrofy%20smolenskiej/Oszustwo.htm
R.0.2
Wstęp.
Słabością zamachowców i inscenizatorów zamachu na delegacje do Smoleńska, było
albo uśpienie ich czujności, będące wynikiem niezwykłej pewności siebie.
A co
do niedawna jeszcze, można było zauważyć podczas ich licznych występów w TV.
Albo też druga okoliczność; podleganie presji zleceniodawcy tego mordu. Pewne
ślepe posłuszeństwo w spełnianiu poleceń, wynikające ze zwierzęcego strachu
przed karą, jaka może spaść na mało gorliwego pachołka.
Tak
jedno, jak i drugie pociąga za sobą zwykle błędy, świadkami, których jesteśmy w
Smoleńsku i Warszawie.
Ogólnie możemy powiedzieć, że są to błędy będące wynikiem zarządzania
kolektywnego. Rezultaty takiego zarządzania, są zawsze na poziomie najsłabszego
ogniwa tego kolektywu.
Dygresja: - nie musimy rozwodzić się nad tym, że kolektyw nie ma ani sumienia,
ani wstydu i jest też całkowicie wolny od grzechu. To dzięki tym cechom, w
Kościele Mariackim w Krakowie było tak wesoło, zresztą nie tylko tam.
Niniejszym omówimy różnice charakteru i poziomu zniszczenia struktury samolotu w
Smoleńsku, w porównaniu z innymi katastrofami samolotu TU-154M, z których to
zachowały się dowody wizualne. Nadmienimy też, parę zjawisk fizycznych
związanych z tezą o zmianie kursu Tupolewa.
Mamy
dwie wzorcowe katastrofy TU-154M:
Pierwsza
to kolizja (duet) Tupolev-154M -
Altyn Air (EX-85718),
z
USAF Boeing KC-135R Stratotanker, w
Kirgistanie w dniu 26 września 2006 roku.
Druga
to
katastrofa „solo” w powietrzu, Daghestan Airlines (Avialinii Dagestana) flight
DAG372 . TU-154M w locie z Moskwy do
Dagestanu w dniu 4 grudnia 2010 roku.
Katastrofa pierwsza.
Tupolew startując z lotniska, w ostatniej fazie rozbiegu przed poderwaniem,
zaczepił prawym skrzydłem w błędnie położony amerykański samolot tankowiec
KC-135R.
Skutkiem zderzenia, Tupolew utracił dużą cześć skrzydła prawego – ok. 2m
długości.
Uszkodzeniu uległa też lotka prawa, ale była to mała szkoda.
Tak rozpędzony samolot nie został wyhamowany przez pilota, ale
kontynuował manewr poderwania – czyli zgodnie ze sztuka pilotażu . Manewr
powiódł się, samolot zawrócił w powietrzu i pomyślnie wylądował na lotnisku.
Skutki uderzenia – uszkodzenie skrzydła - widzimy na zdjęciu F ZDD S EX-85718.
Są
duże podobieństwa pomiędzy kolizją w Kirgistanie a „zaczepieniem” o brzozę, albo
też, już o dwie brzozy w Smoleńsku. Skutki w Smoleńsku są zgoła odmienne od
skutków w Kirgistanie.
O ile
Tupolew smoleński - zmienił kurs o 30 stopni to
EX-85718 tego nie zrobił, poszedł
prosto zaplanowanym kursem. Jest pewne, że nie poszedł też trawersem (wpadłby z
pasa). Dodatkowo, wysuwając lewe skrzydło do przodu doznałby silnego momentu
obracającego samolot wokół osi x.
Skrzydło lewe leciałoby, bowiem szybciej niż prawe a kadłub wywołał cień
aerodynamiczny skrzydła prawego, a więc miałoby siłę nośną większą od skrzydła
prawego – siła nośna jest funkcją kwadratu prędkości względem powietrza. To przy
zmniejszonej powierzeni skrzydła lewego ( siła nośna jest zależna liniowo od
powierzchni skrzydła), cieniem i wzrostem jego oporu czołowego dałoby tragiczne
skutki.
Liczymy się z tym, że EX-85718 w trakcie kolizji miał w dalszym ciągu podwozie
główne w kontakcie z pasem, co pomogło mu utrzymać kurs, podczas kiedy TU
smoleński miał znajdować się powietrzu i takiego efektu stabilizującego kurs,
nie posiadał.
Kiedy
już jesteśmy przy Tu-smoleńskim, to wyliczmy dwa zjawiska, jakie występują przy
uderzeniu skrzydłem w przeszkodę, a które były przywoływane przy mataczonym
tłumaczeniu przebiegu końcowej fazy lotu – katastrofy - ( zmiana
pędu i kursu);
1.Pęd
samolotu jako całości, w bardzo małym stopniu mógł ulec zmianie skutkiem
takiego smoleńskiego uderzenia w brzozę. Końcówka skrzydła jest bowiem zbyt
słaba. (Odnosimy się do pewnej
intuicyjnie zauważalnej słabości konstrukcyjnej tego fragmentu skrzydła). A
utracony odcinek skrzydła posiadał zbyt mała masę w stosunku do masy całego
samolotu.
2.
Kurs Samolotu także nie mógł ulec
zmianie. Wynika to z rozłożenia mas samolotu jako całości; momentu bezwładności
względem osi z, (paliwo w skrzydłach).
Momentu bezwładności kadłuba względem osi
z. Momentu stabilizacyjnego sił
aerodynamicznych kadłuba jako całości względem osi
z. Automatycznej reakcji pilota na
zmianę kierunku – ster kierunku (w prawo) oraz lotka prawa natychmiast wychylna
do maximum ( dodatkowy wg. osi z
silny moment w prawo - odwrotny do zmiany kursu w lewo). Także jak w p.1:
(Odnosimy się do pewnej intuicyjnie
zauważalnej słabości konstrukcyjnej tego fragmentu skrzydła).
Akceptując hipotezę zmiany kursu – 30 stopni - skutkiem uderzenia w przeszkodę.
Musielibyśmy potraktować skrzydło (punkt domniemanego uderzenia) jak jakiś nagły
środek obrotu samolotu jak całości. To nie jest możliwe, ze względu nikłą
- w
takim obciążeniu – wytrzymałość mechaniczną końcówki skrzydła.
Możemy
zgodzić się na to, że skrzydło mogło być ucięte przeszkodą – samolot jednak
dalej przemieszcza się bez specjalnych zmian kursu.
Byłoby dokładnie tak jak na lotnisku
w Kirgistanie.
Pozostając przy punkcie – kurs - 2. Rozpatrzmy jednak to, co mogłoby się stać,
gdyby samolot rzeczywiście zmienił trasę kąt ( 30 stopni) i leciał po nowym
kursie.
Gdyby
tak miało być, to co musiałoby nastąpić?
Środek
obrotu samolotu oddalmy ( kompromisem) od punktu uderzenia w skrzydło, na jakieś
50-100 metrów w lewo, bo skrzydło nie przywarło do brzozy, ale krawędź natarcia
ślizga się po pniu drzewa zanim będzie przecięte.
Co
wtedy? Czy zmiana kursu zgadza się?
Tak,
to mogłoby się zgadzać, ale kosztem ogromnego obciążenia wynikającego z takiego
zakrętu. Obciążenia w locie po okręgu o bardzo małej średnicy.
Byłby
to „zakręt nieprawidłowy z wyślizgiem”. Manewr bardzo niestabilny, dodatkowo
wzmocniony destabilizacyjną rolą ciągu silników.
Samoloty z napędem z tyłu maja problemy ze statecznością. O ile napęd przedni
samolotu wpływa korzystnie na stabilizacje lotu to napęd z tyłu – negatywnie.
Napompujmy balon i bez zamykania ustnika wypuśćmy go z ręki. Spadając na dół,
dynamicznie wypuszczając powietrze, będzie się wił nieskładnie w rożne strony.
Tak właśnie zachowuje się nasz tupolew z napędem z tyłu, który doznał ciężkich
bodźców destabilizujących, a siła ciągu ( pchania) wpływa destabilizująco na
stateczność lotu.
Oznacza to, że dalszy lot nie jest
możliwy, ze względu na kompletna dysfunkcję powierzchni nośnych i usterzenia
płatowca. Także napędu. Silniki tracą ciąg, to z powodu, że wlot powietrza i
wylot odrzutu tracą swe właściwe parametry. Spada, zatem zapas nadmiaru ciągu ze
względu na gorszą pracę silników, a też i z tego powodu, że wzrost
G, wywołuje gwałtowny przyrost
zapotrzebowania ciągu niezbędnego.
Czyli: płatowiec wymaga więcej ciągu, podczas kiedy silniki dają go tylko mniej.
Prędkość lotu Tupolewa musi spadać.
Niechybnie: jeżeli brzoza zmieniła kurs Tupolewa, to jest to koniec lotu tego
samolotu, jako całości. Ten, TU-smolenski, nie może bowiem lecieć dalej, aby
spaść w lesie za komisem, bo odległość jest zbyt duża, ponad to leci już we
fragmentach a nie całości.
Skutkiem bowiem przyspieszeń, powstają siły, które sprawiają, że konstrukcja
natychmiast jest przeciążona. Przeciążenie konstrukcji sprawia, że Tupolew
rozpada się w powietrzu,
odpada cały statecznik poziomy i pionowy. Kadłub pęka w dwóch miejscach: między
ogonem i centropłatem, oraz między kabiną pilotów a płatem.
Rzecz
jasna nic już nie jest sterowne i te główne elementy lecą jakoś osobno spadając
na ziemię już od 10 – 50 metrów od brzozy. Uszkodzony wcześniej zbiornik z
paliwem rozpyla mieszankę paliwowo-powietrzną, która jest zassana do silnika
lewego, a to dopełnia reszty i następuje pożar.
Katastrofa druga.
Dagestański Tupolew 154M wystartował z Moskwy do Dagestanu. Kiedy doszedł już w
pobliże swego pułapu, silniki przestały działać. Co ciekawe –
warte odnotowania - pomoc
naziemna była bardzo mało rychliwa i piloci maszyny musieli na własna rękę
szukać jakiegoś lądowiska.
Znaleźli je i wylądowali, lądowanie odbyło się poza utwardzonym pasem.
Do tej
pory nie wiadomo, na ile działający silnik dawał jakiś ciąg i na ile fenomenalny
pilot mógł kontrolować lot ślizgowy samolotu.
Prędkość opadania nie jest znana.
W
każdym razie, tupolew lądując, połamał co mógł, odpadło skrzydło prawe, podwozie
przednie, kadłub przełamał się na kilka kawałków.
Zginęły dwie osoby, reszta wyszła
obronną ręką.
Widzimy bardzo wyraźnie jak statecznik odpadł niejako sam od siebie.
Ogon –
wręga tupolewa smoleńskiego, tam odcięta – tu pozostała nieruszona.
Zwrócimy uwagę na to, że całość
wykładzin wewnętrznych jest na swoim miejscu.
W tym
dagestańskim Tupolewie nie było bowiem wybuchu, który
w
Smoleńsku zerwał „tapety” ze ścian. Bo taka jest fizyka wybuchu bomby.
Nie ma
tu wybitych otworów w pokryciach blach, w Smoleńsku było to spowodowane przez
kamienie wystrzelone ciśnieniem wybuchu bomby.
Nie ma
śladu rozerwanych blach,
Które
zostały „rozszarpane na zewnątrz” kadłuba, tak jak w Smoleńsku.
Widzimy też urwane przednie podwozie, które leży na zewnątrz wraku – co też jest
naturalne.
To,
podczas kiedy podwozie przednie smoleńskie leży wewnątrz blach kadłuba, co
wskazuje, że było schowane w luku, przed „rozbiciem”.
Całość placu katastrofy mieści się w obszarze o zasięgu siły ludzkiego
głosu.
Co oczywiste, widać ślady po
kołach podwozia głównego. Zauważmy, że ślady te
są do siebie cały czas równoległe.
Co zgodne jest geometrią. Gorliwi zwolennicy
lądowania na kołach (co faktycznie
jest po linii zamachowców), pokazują zdjęcia
smoleńskie z bruzdami w ziemi,
które są nierównoległe do siebie i utrzymują, że to ślad po podwoziu głównym.
Obecność foteli jest łatwa do zauważenia.
Jak
zaznaczyliśmy na wstępie, pilotom dagestańskim odmówiono pomocy w szukaniu
miejsca lądowania awaryjnego. Oznacza to, że ludzie ci i pozostali mieli zginąć
w katastrofie. Pilot mający bardzo ograniczony czas na kontrolowanie lotu
ślizgowego musiał grzebać się w mapach. Gdyby na chwilę stracił kontrolę nad
lotem to samolot wpadłby w korkociąg.
A wrak
po nim, bardzo mocno mógłby przypominać szczątki smoleńskie. Dodatkowo,
jakieś
przypadkowe odludzie, umożliwiłoby dokonanie odpowiednich retuszy na szczątkach.
Czy
podejrzenia, co do stanu szczątków smoleńskich byłyby dłużej uzasadnione? Stan
szczątków samolotu dagestańskiego usprawiedliwiłaby wszystko.
Katastrofa DAG372, może była planowana, jako pomoc w matactwie oszustwa
smoleńskiego, tego jednak nie wiemy, ale już teraz okazuje się być czymś, co to
oszustwo obnaża. Zdjęcia te, to
akademicki wzorzec porównawczy, pomocny do badania zniszczeń wraku w Smoleńsku.
Czy
stan tych szczątków dagestańskiego samolotu
DAG372, ich wizualizacja, nie ma charakteru działania Ręki Opatrzności?
Christus Rex
(-)Krzysztof Cierpisz
20110108
+++
Zdjęcia o podwyższonej jakości
można ładować z:
http://zamach.eu/